Clint Eastwood warczący przez zaciśnięte zęby,lub nawet niewypowiadający żadnej kwestii
przez 30min. jest dla mnie gigantem kina.A w Gran Torino przeszedł sam siebie;)
Akurat nie cenię go w Gran Torino a bardziej z Brudnych, ale zgadzam się, że to prawdziwy gigant kina!
Tutaj akurat nie grał kamienia, tylko normalnego faceta. Co tak się wszyscy czepili na milczących kowbojów... Zapewniam, że kwestii wypowiedział tutaj całkiem sporo. To nie western, ani nie Brudny Harry. Dlaczego nikt nie może przyjąć, że jemu chce się też zagrać coś innego czasami?...
Nie jest żadnym gigantem kina. Gigantem to jest Charlie Chaplin, a kilka min które w kółku prezentuje Clint to akurat miny lubiane przez gawiedź.